Na koniec ostatniego PDF-u rzuciłam w żartach, że napiszę w ramach pokuty recenzję dot. suplementu filmu Gran Torino. Dlaczego w ramach pokuty? – ano bo suplement był o samochodach i facetach w nich rozkochanych. Jednym słowem – nuda. Ale wracając do domu zaczęło do mnie docierać, że ja też jestem w jakiś sposób rozkochana w samochodach. Tylko że na inną nutę niż faceci (przynajmniej ci, którzy byli przedstawieni w dodatkach filmowych). Jak to jest z kobietami, facetami i samochodami? Próba porównania:
Dla kobiety samochód jest sprzętem do przemieszczania się, czyli umożliwia zrobić więcej zakupów, przewieźć wózek dziecinny, meble, dywany, pianina, dzieci (swoje i sąsiadów), psy (swoje i sąsiadów) i całe mnóstwo przyjaciółek kiedy wybieramy się na imprezę w szpilkach i w nowej fryzurze (żeby nam nie zamokła i sklapciała na deszczu).To po prostu praktyczna wygoda. Nie interesuje nas pucowanie samochodu, marka radia, typ płynu do spryskiwaczy i cała pozostała gadżeteria samochodowa. Owszem ważne jest by był czysty i bezpieczny, ale czy ma na sobie wosk i felgi – a co to nas, kobiety, obchodzi! Samochód jest praktycznym wynalazkiem niewiele różniącym się w przydatności od pralki, lodówki, zmywarki, odkurzacza itd. Ma być sprawny i tyle. No może jedynie w ładnym kolorze…
Dla faceta samochód jest przedmiotem uczuć, na które nie bardzo pozwala sobie w życiu codziennym: czułości, dbałości, miłości, delikatności, wrażliwości, dumy, uwagi, radości. To spełnione marzenie, ucieleśnienie jego najskrytszych pożądań. Nie tak rzadko słyszy się, że samochód posiada damskie imię nadane mu przez właściciela. Dla mężczyzny ważne jest że MA, że jest właścicielem czegoś, co sam zdobył, co może kochać i co niechętnie pożycza. Staje się Pigmalionem dla swojej Galatei. Mężczyzna cieszy się, że ma na swój obiekt miłości wpływ…
Dla jednych jak i dla drugich jednak, tak myślę, wspólnym mianownikiem jest poczucie WOLNOŚCI jaką daje jazda samochodem. I sama to uwielbiam!